Komentarze: 6
brrrr... zimno na dworze. Własnie wróciłem do domu. Dostałem lekką reprymende słowną od mamuśki za to że wróciłem późno. Ale przecież nie jest późno tylko wcześnie. No o tej godzinie to już wczesny ranek. Dokładniej to wróciłem z sesyji. Większą część sesji spędziliśmy na ładowaniu groszka*. Akumulator siadł biedaczkowi. 12 godzin stał na włączonych światłach. Używając sprytu i resztki rozumu doszliśmy do wniosku żeby podczepić wyżej wymieniony akumulator do piorunochrona i poczekać na burze. Ale burza miała dopiero się rozpętać. Żona naszego znajomego właściciela groszka była dość porządnie podenerwowana (stąd ta siekiera) i wszystkim nam groziła niechybna zagłada. Lecz opanowaliśmy sytuację podstawiając jej pionka (mistrza gry), na którego mogła się dowoli wykrzyczeć. Jego postawa była godna podziwu. Stał twardo i przyjmował słowa obelgi przez całe 2 minuty. Później Paulus doszedł do przełomowego odkrycia i wysunął pewne tezy za które zapewne dostał by nagrodę Nobla gdyby ktoś to zapamiętał. Co było dosyć trudno ponieważ i tak nikt go nie słuchał. A niebo... niebo jest przytym niebieskie..
*groszek - potoczne określenie w nie których gronach osób nie trzeźwych na fiata 126p czyt. "maluch" . Dlaczego groszek? ponieważ ma kolor groszkowaty. Dla mnie to ma kolor wychodka miejskiego zwłaszcza że stał cały dzień pod drzewem pełnym wron.